Eurysteusz zawsze działał w myśl zasady – „długo myśl, prędko czyń” – przez kilka dni spoczywał na królewskiej kanapie, zastanawiając się nad pierwszą pracą Heraklesa, a kiedy już wymyślił, z zadowoleniem przywołał go do siebie, żeby mu o tym powiedzieć. „Nawet tysiąc lwów to dla mnie fraszka”, mówiła mina Heraklesa, kiedy dowiedział się o co chodzi w pierwszym zadaniu. „He He, tak łatwo nie będzie” mówiła mina króla, kiedy bez słowa podawał mu mały kartonik. Poniżej ten sam kartonik w powiększeniu.
Gatunek: lew
Miejsce zamieszkania: Nemea
Wygląd: Większy od normalnego lwa
Trudności:
· Skóra odporna jak najbardziej odporna kamizelka kuloodporna, z tą różnicą, że skóra tego lwa jest odporna na wszystkie pociski
· Ten lew najchętniej pożera ludzi
· Kiedy się go zaczepia, jest dwa razy bardziej niebezpieczny
Sposób na unieszkodliwienie: wciąż nie wynaleziony
Ale zaraz zostanie wynaleziony! – wykrzyknął entuzjastycznie Herakles po przeczytaniu ostatniego zdania, które, zamiast zniechęcić, jeszcze bardziej zapaliło go do wykonania zadania. To on będzie pierwszym, który zakwestionuje prawdziwość treści karty identyfikacyjnej lwa nemejskiego! Tak sobie myślał, trochę przedwcześnie przyszły pogromca potwora z Nemei. Widocznie nie wymyślono jeszcze przysłowia „nie mów hop, póki nie przeskoczysz", które w przypadku Heraklesa powinno brzmieć: nie mów dorwę cię, póki nie znajdziesz”, bo biedny bohater nijak nie mógł dorwać potwora. Bo skąd miałby wiedzieć, że lwa nemejskiego należy szukać w pobliżu Nemei? W końcu jednak, kiedy gasnąca od dłuższego czasu świeca nadziei zamieniła się w dymiący ogarek, a Herakles już miał dać za wygraną, słyszeć dał się przeciągły ryk, który mógł być tylko rykiem bestii po obfitym obiedzie. Zadowolony bohater pognał w kierunku odgłosu i trafił dokładnie na chwilę, w której dostojny zad lwa znikał w ciemnej jaskini. Zaniepokojony tym, że lew zapadnie w poobiednią drzemkę i nie wyjdzie przez najbliższe kilka godzin ze swego legowiska, Herakles wydał zachęcający do walki okrzyk. To poskutkowało. Lew odwrócił się ociężale i stanął oko w oko z żądnym walki młodzieńcem. Nie był zadowolony, że ktoś miesza mu się do prywatnego życia, ale występy stojącego przed nim mężczyzny mogły być ciekawe. Został więc i leniwie przygądał się przeciwnikowi. Herakles nieświadom olewającego nastawienia swojego przeciwnika przystąpił do działania. W czasie następnej godziny można było zauważyć kolejno:
· Zużycie całego kołczanu strzał Heraklesa (łuk połamany, a cięciwa pozostała w zębach lwa) bez specjalenego efektu
· Znudzenie przeciwnika
· Złamanie miecza Heraklesa (rękojeść stopiła się w gardle lwa) bez żadnego efektu
· Groźne powarkiwania przeciwnika
· Rosnącą determinację Herakesa
· WIELKI PRZEŁOM!
Herakles poszedł po rozum do gowy i solidną, drewnianą pałkę, po czym wygrzmocił nią w głowę potwora. Zwierzę warknęło ogłuszone, ale nie zdążyło warknąć po raz drugi, bo Herakles zaczął je dusić swymi potężnymi łapskami. „No pięknie” pomyślał lew. „Nie dość, że silny, to jeszcze pomysłowy. Będzie mógł zmienić treść mojej karty identyfikacyjnej.” Rzeczywiście, jego ostatnia myśl nie była pozbawiona sensu. Zwycięzca postrachu z Nemei z radością wprowadził małe poprawki w karcie lwa.
· Wywołać
· Ogłuszyć
· Udusić
Potem zarzucił sobie pokonanego na plecy i pomaszerował do miasta pochwalić się przed królem. Król Eurysteusz nie należał jednak do odważnych i gdy zobaczył potężnego herosa nie tylko żywego, ale i z martwym lwem, szczerzącym ostre kły w śmiertelnym grymasie, zwyczajnie dał dyla w najgłębsze zakątki królewskiego pałacu. W związku z nieobecnością króla Herakles miał małe problemy z wejściem (poniższa historia jest wytworem mojej wyobraźni, nie ma jej w mitologii)
Herakles: Dzień dobry, przyszedłem w pewnej…
Bezimienny Wartownik: Do kogo, w jakiej sprawie, czy był pan umówiony, czy ta sprawa może poczekać kilka dni i czy zdaje pan sobie sprawę, że wszystkie rzeczy większego kalibru zostawia się do przeszukania?
H.: Spróbujmy jeszcze raz. Dzień dobry, przyszedłem tutaj nieumówiony do króla Eurysteusza, w niecierpiącej zwłoki sprawie, a jakiej to już nie pana rzecz i nie mam żadnych przedmiotów większego kalibru.
B. W.: TO trzeba było zostawić przed bramą, ale teraz to już nie ma znaczenia.
H.: To dobrze, do zobaczenia!
B. W.: Gdzie pan idzie, króla Eurysteusza tu nie ma.
H. A gdzie jest?
B. W.: Nie – dys – po –no - wa – ny
H. A kiedy będzie?
B. W.: Nie mam pojęcia.
H.: Ja dobrze wiem, że król tu jest, bo jedyne, czego naprawdę nie lubi to nie być w centrum wydarzeń.
B. W.: Kto wie, może centrum wydarzeń jest gdzie indziej?
H.: Centrum wydarzeń to ja!
B. W.: Hm. Pan chwilę zaczeka.
B. W.: Tu C-122. Odbiór!
Eurysteusz: Tu E-777. Czego chcesz?
B. W.:: Mam problem z jakimś nieumówionym gościem. Nazywa się…
H. Herakles
B. W.: Nazywa się Herakles
E.: CO????!!! Ty baranie, miałeś go za nic nie wpuszczać!
B. W.: Przepraszam waszą wysokość, ale sam się wprosił. I nawet nie zostawił przedmiotu większego kalibru do przeszukania.
E.: Powiedz mu, żeby szedł do diabła, bo mnie tu nie ma. Wyłączam się.
B. W.: Bez odbioru
B. W.: Jego wysokość kazał powiedzieć, żeby pan szedł do diabła, bo jego tu nie ma.
H. No i co ja mam teraz robić?
B. W.: Niech pan pójdzie do grabarza, on panu wyprawi tę skórę. Będzie panu na pewno do twarzy w tym żółtym kolorze. A z Eurysteuszem to niech pan sobie da spokój Jest gorszy niż się wydaje.
H. Kłopot w tym, że nie mogę. Mam zrobić dla niego jeszcze 9 prac.
B. W.: Herold na pewno panu przekaże rozkazy króla, jeśli pan poprosi.
H. Dziękuję bardzo. Do widzenia!
BW = Chytrolis: Nawzajem. A gdyby chciałby pan jeszcze kiedyś pogadać, to proszę pytać o Chytrolisa. Do widzenia!
Tak mniej więcej zakończyła się pierwsza przygoda Heraklesa. Dzięki niej nasz bohater stał się jeszcze bardziej niezwyciężony – skóra lwa stanowiła najbardziej odporną kamizelkę kuloodporną.