sobota, 25 sierpnia 2012

Marsjas


Ten młodzieniec nie był tym razem ulubieńcem Apolla, ale wręcz przeciwnie – jego zaciekłym wrogiem. I też skończył marnie, tyko dlatego, że umiał grać na flecie. Szczerze mówiąc, WSPANIALE grał. I dlatego naraził się Apollowi, który też grał (na lirze). W efekcie obaj artyści pokłócili się i Apollo wyzwał Marsjasa na pojedynek muzyczny. Wszystkim wydawało się , że Marsjas, który zagrał pierwszy, wygra zawody. Widząc miny pasterzy i pasterek , którzy pełnili rolę sędziów, nie wróżące nic dobrego, Apollo musiał jakoś zaczarować swoją lirę, żeby mieć zapewnione zwycięstwo. Udało się tylko w połowie – sędziowie orzekli, że na razie jest remis. Każdy inny bóg obraziłby się, ale Apollo był inny. Zarządził, że wygra ten, który po obróceniu do góry nogami swojego instrumentu zagra piękniej. To był wspaniały klin, który Apollo zabił Marsjasowi i który kosztował tego drugiego życie. Apollo obrócił z szyderczym uśmiechem swoją lirę i coś tam brzdąknął dla zasady, ale Marsjas nijak nie mógł zagrać na lutni dmuchając z drugiej strony. Wtedy Apollo wykrzyknął: ha! Ale nie było to takie zwyczajne hahaha. To był boski okrzyk spełnionej zemsty, mniej więcej taki:
HA!!!!
Apollo przywiązał Marsjasa do drzewa i obdarł żywcem ze skóry. Taki był koniec Marsjasa, który grał ładniej od Apolla, ale niepotrzebnie się tym chwalił. Tak mogłoby wyglądać epitafium Marsjasa:
Tu Marsjas spoczywa,
co wielki talent miał
ale się z tym nie skrywał.
Apollo go dorwał,
dużo oszukiwał,
ale i tak krwawo się zemścił
(wchodzę wiersz biały)
zapomniał o ważnej zasadzie,
która brzmi tak:
Oto morał krótki i niektórym znany:
Nie chwal się swoim talentem,
To nie będziesz przez Apolla ze skóry obdzierany
Popłaczmy nad nim chwilę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz