sobota, 18 sierpnia 2012

Olimp


(…) Łańcuch gór, pełen ogromnych skał przypominających głowy, okryte siwizną śniegów przepastne otchłanie pieczar, z których biją źródła spływające wartkimi strumieniami ze stromych zboczy porosłych zieloną szczeciną lasów. Olimp (…)pisze Jan Parandowski w moim wspaniałym podręczniku, a obok zamieszczono zdjęcie jakiejś zamglonej góry. „Oto Olimp” – mówią nie bez dumy Grecy. Choć czas politeizmu w Grecji już dawno minął i nikt już na Olimp nie wchodzi na klęczkach, to jednak ta góra mimo wszystko przyciąga tłumy.
Pewnie oczekują, że nagle, w nastrojowej muzyce z obłoków wyłoni się jakieś greckie bóstwo, ale niestety – mogą to być najwyżej przebierańcy zbierający pieniądze: prawdziwi bogowie istnieją (już?) tyko w książkach. Ale dawniej, przed dwoma tysiącami lat wiekami z pewnością tam byli, a przynajmniej w wyobraźni żyjących tam Greków.
Jak wyglądał wtedy Olimp? Z pewnością znajdowały się tam ogromne pałace, które z zewnątrz miały powalać na kolana, a w środku powodować zawał serca z wrażenia. Bogom niczego nie brakowało, byli próżni, chełpliwi i uwielbiali pokazywać, że ludzie nie dorastają im do pięt. Każdy bóg chciał pokazać, że jest wyjątkowy i że stać go na najwyższe luksusy.
Oczywiście najwspanialszy był pałac Zeusa i Hery. Ogromne fontanny, sauny, jaccuzi, pałac wiosenny, zimowy i letni, latające obłoki i wspaniały widok na cztery (lub więcej) strony świata z pewnością powiększał mniemanie bogów o sobie. Dziś takie mieszkanko zostałoby wycenione za ogromną sumę.
Olimp pomniejsze bóstwa widziały tyko podczas wieców – oczywiście tajne narady połączone z ucztą były zarezerwowane dla wyższych sfer. Zapewne wzdychały wtedy z zazdrością i myślały: „mieć taki pałac…” Ale trudno. Bogów nie można uznać za przesadnie hojnych, a fundowane pałace są tylko dla prawdziwych autorytetów…

2 komentarze: